
Większość iluzji dotyczących stopnia rozwoju duchowego danego człowieka kończy się w momencie, kiedy znajdzie się on wśród ludzi wydawałoby się najbliższych.
Człowiek spokojny, zrównoważony, uśmiechnięty, kochający wszystkich i wszystko, w chwili gdy przekracza próg swojego domu rodzinnego ze zdumieniem odkrywa w sobie ogromne pokłady złości, smutku lub wręcz agresji i nienawiści.
Brzmi znajomo? Ile razy wzdychaliśmy z ulgą po spotkaniu z rodziną, jak długo dochodzimy do siebie po takich imprezach? Dlaczego tak jest? Czemu działamy jakby na autopilocie, odtwarzając zachowania, o których wiemy, że są nie nasze?
Każdy z nas ma swój ród i niezależnie od tego, jakie mamy relacje ze swoimi krewnymi, czy żyją, czy często ich widujemy i czy o nich cokolwiek wiemy, relacje te wpływają na nasz los.
W genetycznej pamięci człowieka zapisują się wszystkie informacje naszego rodu – aż do najbardziej oddalonych przodków.
Najbardziej wpływa na nas jednak siedem pokoleń wstecz. Każde z tych pokoleń przekazuje nam określone skłonności, obciążenia i dary. W systemie rodowym zapisane są nasze cechy dziedziczne: poczynając od wyglądu zewnętrznego, poprzez temperament, aż do skłonności do określonych zachorowań.
Każdy człowiek w jakimś stopniu jest zwierciadłem swojego rodu, swojego rodzaju koncentratem wszystkich pasji, talentów i dążeń swoich przodków. Niestety, informacja o ich słabościach, lękach, stratach, a także skutkach wojen, zesłań i represji także jest zapisywana.
Jako ich potomkowie nierzadko odczuwamy samotność, odrzucenie czy pozornie nieuzasadnione lęki, nawet nie podejrzewając, że w naszej duszy odezwało się uczucie przeżyte (lub wyparte) dawno temu przez kogoś z naszych dalekich krewnych.
Bywa tak, że nie mając świadomości, że losy przodków przekładają się na nasze życie, często po prostu odgrywamy nie swoją rolę. Na przykład, nasz prapradziadek z powodu braku akceptacji przez kobiety w swojej rodzinie popełnił samobójstwo.
To odciska w polu danego rodu określonego rodzaju “pieczęć energetyczną”. Łatwiej to zrozumieć, gdy wyobrazimy sobie pole rodu jako dysk CD. W pewnym miejscu powstaje rysa. I za każdym razem, kiedy płyta gra, zacina się w tym miejscu.
W tym przypadku może to mieć wpływ na życie wnuka, który wciąż będzie przyciągał do siebie podobny typ kobiety – na przykład wymagającej od niego tego, czego on nie jest w stanie jej dać, co spowoduje u niego ciągłe odczucie odrzucenia przez płeć piękną. Rozumiejąc te zależności uwalniamy i przekształcamy energię systemu rodowego tak, abyśmy mogli zająć swoje prawdziwe miejsce i przywrócić harmonijny przepływ energii rodowej. Zaczynamy po prostu żyć nareszcie SWOIM życiem.
Jest bardzo wiele ludzi, którzy pragnąc dotrzeć do prawdy i do swojego miejsca w tym świecie spróbowali już chyba wszystkiego: terapie, książki, warsztaty różnego rodzaju.
I wciąż to przejmujące uczucie osamotnienia i zrezygnowania. Lub chwilowe wzloty bardzo wysoko, po czym mocne upadki na ziemię. W rozwoju osobistym przychodzi taki moment, że zaczynamy rozumieć, że tylko rozwój nie-osobisty, a we wspólnocie z naszym rodem ma tak naprawdę sens.
Dalej sami nie pójdziemy.
Tylko uznanie swoich przodków może nas wzmocnić i dać energię do dalszym zmian. Zauważcie, że rodzice za nami, a za rodzicami dziadkowie i tak dalej – tworzą skrzydła. Skrzydła, dzięki którym możemy wzbić się bardzo wysoko! Praca z rodem jest o tyle niezwykła, że dzięki niej nie tylko odzyskujemy samych siebie, ale i w naszej rodzinie zaczynają dziać się cuda.
Interesują Cię takie tematy? Możesz dołączyć do mojej społeczności, by mieć dostęp do dodatkowych treści i specjalnych ofert na moje kursy