Wolność w jedności – czyli o roli systemu rodowego
W ciągu ostatnich stu lat ludzkość dokonała niesamowitego skoku technologicznego i społecznego. Liczba mieszkańców Ziemi zwiększyła się siedmiokrotnie. Planeta się skurczyła – możemy bez trudu otrzymać informacje z dowolnej części świata, a podróżami na drugą stronę kuli ziemskiej już nikt nie jest zaskoczony.
Mamy tak wiele możliwości, ale czy staliśmy się bliżsi sercami?
Otrzymaliśmy dostęp do nieograniczonej ilości informacji w dowolnym obszarze, ale czy staliśmy się prawdziwie mądrzy? Pojawiła się niesamowita medycyna, ale czy przestaliśmy chorować i czy zrozumieliśmy prawdziwy sens i przesłanie chorób? Rozwinęliśmy naukę, ale czy staliśmy się szczęśliwsi w swoich rodzinach? Czy pokonaliśmy przestępczość, rozwody, oszustwa czy problemy ekologiczne?
Niestety, przy całej zewnętrznej otoczce sukcesu i rozwoju współczesnej cywilizacji jesteśmy podzieleni, a co za tym idzie, samotni.
Nawet posiadając setki przyjaciół w mediach społecznościowych człowiek może świętować urodziny w totalnej samotności. To właśnie samotność i uczucie bycia niepotrzebnym są stałymi towarzyszami dzisiejszego człowieka. W samotności bardzo boleśnie przeżywamy własną słabość i niemoc. Bez wsparcia bliskich stajemy się zależni, rozpaczliwie potrzebujemy ochrony.
Taki człowiek ochoczo rozstanie się z wolnością, byleby tylko czuć się zaopiekowanym.
Spokój i bezpieczeństwo dla wielu ludzi są ważniejsze, niż wolność, i to wykorzystują politycy i biznesmeni. „Dziel i rządź” – stwórz mury między ludźmi, aby odczuli samotność. Nazwij to demokracją i niezależnością. Czując się samotni, ludzie łatwo poddadzą się strachowi, dlatego obiecaj im ochronę i wskaż wroga, który jest przyczyną wszelkich nieszczęść. A potem rób z nimi wszystko, co chcesz.
Najważniejsze, by ludzie wierzyli w to, że są wolni.
Przy tym odczucie samotności i lęki nie są jedynymi skutkami podziałów. Współczesne społeczeństwo ma jeszcze jeden ogromny problem – brak prawdziwego, czystego i silnego rozumu (rozumu właśnie – nie umysłu – przyp. tłum.)
A rozum może powstać tylko w sposób kolektywny, nijak inaczej.
Rozum jako umiejętność rozróżniania nie jest w stanie uformować się samodzielnie, bez udziału rodziny i społeczeństwa. Nasze rozumienie życiowych wartości, tego, co jest dobre, a co złe, formowane jest przez tych, którzy nas otaczają: rodziców, pedagogów czy przyjaciół.
W tym sensie znaczenie systemu rodowego jest dla każdego człowieka niezwykle ważne.
Zafascynowani intensywnym rytmem życia, rzadko zastanawiamy się nad tym, jak ważne są wartości rodzinne, a tym bardziej, na ile istotną rolę w życiu odgrywają przodkowie i ich doświadczenia.
Nasz ród tymczasem to środowisko, w którym się uczymy i wzrastamy jako ludzie. To miejsce, które wyposaża nas w podstawowe nawyki, umiejętności, talenty i możliwości.
Kiedy uświadamiamy sobie swoje połączenie z rodem, odzyskujemy siłę do tego, aby samodzielnie podejmować decyzje, dokonywać prawidłowych wyborów, stawać w obronie swoich przekonań i odkrywać i realizować swój potencjał.
Zdrowy system rodowy daje człowiekowi oparcie w postaci systemu wartości, wewnętrznego trzonu, poczucia mocy i sprawczości.
Czy możliwe jest jednak, by mieć takie poczucie w momencie, gdy nie czujemy oparcia w rodzie? Gdy nie wiemy nawet, co to oznacza? Gdy na myśl o przodkach wzdrygamy się, bo historie, jakie pamiętamy z domów rodzinnych są przerażające i trudne?
Często słyszę pytanie: czy ma sens praca z rodem w takich, zdawałoby się beznadziejnych przypadkach? Kiedy w historii rodu jest ogrom bólu, kiedy są uzależnienia, śmierci, rozboje i straty.
Odpowiedź brzmi: w takich właśnie ma sens największy.
Nieprzypadkowo jesteśmy w takim rodzie, mamy takich przodków i takie rodowe scenariusze. Praca z rodem to przede wszystkich praca ze sobą samym, kiedy uznając i przyglądając się temu bólowi, przepuszczając go przez siebie, odzyskujemy prawdziwą wolność jako jednostka, ród i w konsekwencji tych zmian – naród.
Nie zmienimy społeczeństwa bez zmiany na poziomie rodziny i rodu.
Silne i zdrowe rody tworzą bowiem silne i zdrowe narody. Nie czekajmy, aż zmieni się cała społeczność, byśmy mogli zmienić się my sami. Nie ma co szukać winnych w systemie władzy, teoriach spiskowych, niekompetencji polityków, lekarzy czy nauczycieli.
Nieprzypadkowo jesteśmy tutaj, w Polsce, w tym, a nie innym czasie i miejscu. Weźmy za to odpowiedzialność i przyjrzyjmy się temu, jakie stare jakości W NAS chcą już odejść, już nie działają, zużyły się, ciążą. A jakie jakości W NAS chcą być uznane, rozwinięte i docenione.
Co chce zakwitnąć? I w jaki sposób to, co stare i niepotrzebne może posłużyć jako nawóz?
Tak właśnie podchodzę do pracy z rodem ukierunkowanej na wartości. Pracy z rodem, która przekłada się nie tylko na życie jednostki, ale służy zmianom globalnym.
Taki obraz w sobie noszę i do takiej pracy Was zapraszam.
Anna Wrzesińska