
Słowo „odpowiedzialność” wielu osobom kojarzy się z czymś strasznym i nieprzyjemnym. Niestety, ten obraz odpowiedzialności był wpojony bardzo dawno, częściowo poprzez religię, która przestawiała Boga jako karzącego i srogiego. Choć należy wspomnieć, że we wczesnochrześcijańskich tekstach obrazu karzącego Boga nie było, a człowiek wcale nie był „bożym sługą”. Nawet słowo „Pan” do XIV wieku praktycznie nie było spotykane.
Strach przed odpowiedzialnością został zaprogramowany poprzez wielkie „czystki”, w których najsilniejsi ludzie zawsze umierali jako pierwsi.
Dotyczyły one nie tylko wojowników, ale i robotników i inteligencji. W okresach różnych represji – politycznych, powstańczych – umierał kwiat narodu. Jako pierwszych zabijano tych, którzy podżegali do narodowych sprzeciwów. Najbardziej dostawało się tym, którzy stali np. na czele grup zawodowych – czyli tych, którzy brali na siebie odpowiedzialność. W rezultacie tego odpowiedzialność stała się synonimem niebezpieczeństwa: z jednej strony bardzo kuszące jest wzniesienie się na wierzchołek piramidy, gdzie jest dużo władzy i pięknego życia. Ale z drugiej: im więcej odpowiedzialności, tym bardziej trzeba chronić swoje własne życie.
Wyszło na to, ze odpowiedzialność jest karana, że to ciężkie brzemię, większe, niż człowiek może znieść. I pojawił się u człowieka lęk przed odpowiedzialnością.
Odpowiedzialność to umiejętność działania zgodnie z jakąś grupową decyzją zaakceptowaną przez świat (reprezentowany np. przez krąg starszyzny), i czynienie tego z wdzięcznością, stawiając to działanie w centrum własnego życia. Faktycznie umiejętność niesienia odpowiedzialności oznacza bycie dorosłym i odpowiadanie za siebie.
Zauważ! Odpowiadanie za SIEBIE, nie za innych ludzi, nie za dzieci, nie za rodziców, nie za zwierzęta.
Iluzoryczny obraz odpowiedzialności jako tego co dźwigamy za innych, mocno osadził się w świadomości współczesnych ludzi. Odpowiadać można tylko za siebie i za skutki własnych wyborów – za dokonane czyny, za decyzje, a nawet za niewypowiedziane słowa.
Nie jesteśmy odpowiedzialni za swoje dzieci: jak byśmy ich nie chronili, urodziły się w swoim dniu, w swojej godzinie i ze swoim losem.
Tak czy inaczej popełnią swoje błędy i przejdą tę drogę, którą powinny przejść. Nie jesteśmy Bogami – niemożliwe jest, by uczynić świat całkowicie bezpiecznym dla dzieci. Nie odpowiadamy także za rodziców. Są już dorosłymi ludźmi i mają swoje wyobrażenia o świecie. Co byśmy nie robili, oni się zmienią tylko jeśli sami tego zapragną. Nie odpowiadamy za swoich przyjaciół. Nie odpowiadamy za zwierzęta, które bierzemy do domu, zawsze będą miały wybór: zostać z wami czy uciec na spacerze do lasu.
Na przykład, wzięliśmy kota – jesteśmy odpowiedzialni za skutki tego działania i powinniśmy spokojnie przyjąć to, że będzie on drapać i załatwiać się gdzie popadnie, dopóki nie nauczymy go inaczej. Nic nam nie dadzą krzyki, trzeba go nauczyć: zwierzęta są usłuchane, jeśli im po dobremu wytłumaczyć.
Jesteśmy także odpowiedzialni za nasze emocjonalne reakcje, za dowolne działania i brak działania.
Na przykład: jeśli nie potrafimy się dogadywać i dlatego milczymy – to nasza sprawa. Źle się dogadaliśmy – przyjmijmy to i spróbujmy od nowa. Niewypowiedziane na czas słowa – to też działania, które wpływają na przestrzeń.
Odpowiadać za siebie – to przyjąć skutki wszystkich naszych wyborów.
Przyjąć w duszy, nie obwiniając ani siebie, ani innych. Zawsze będą ci, komu nasze działania się nie spodobają. Nawet jabłka, złoto i dolary nie podobają się wszystkim. Nie istnieją idealne rzeczy, pasujące wszystkim. I to jest normalne.
Być odpowiedzialnym tylko za siebie oznacza także, że przyjmujemy siebie i akceptujemy dowolne emocje innych ludzi na nasze słowa lub brak słów.
Jeśli człowiek nie może przyjąć odpowiedzialności za samego siebie, to zaczyna się jej bać, a strach przed odpowiedzialnością zawsze powoduje wyrzut adrenaliny, co zmusza człowieka do walki lub ucieczki.
Jak tylko pojawia się strach przed odpowiedzialnością, automatycznie zrzucamy ją z siebie na byle kogo: rodziców, państwo, system zdrowotny i edukacyjny itd. Zawsze znajdzie się ten, którego można obwinić „nie nauczono mnie, nie powiedziano mi, itd.”
Obwiniając innych, człowiek tymczasowo pozbywa się dyskomfortu i ciężkości strachu, myśląc, że to da mu ratunek.
W rzeczywistości nie ma 100% gwarancji, że osiągniemy swój cel, uciekając od odpowiedzialności. Nawet w środowisku naturalnym polujący, który zrzuci swój balast, nie ma gwarancji że dogoni swoją zdobycz. Tak i u człowieka – nie ma gwarancji, że życie stanie się prostsze, jeśli zrzuci odpowiedzialność.
Na przykład, wiele kobiet marzy by wyjść za mąż, aby łatwiej było się utrzymać. Jeśli strach o pieniądze jest bardzo silny, to kobieta może trafić na chytrusa, alkoholika, nałogowego gracza, mężczyznę nie umiejącego liczyć pieniędzy lub despotę – i tak czy inaczej pieniędzy nie będzie wystarczać, a jej lżej nie będzie.
Podobnie u mężczyzn – wielu z nich dąży do stworzenia rodziny, aby pojawili się potomkowie, którym coś przekażą i zrelaksują się: jak gdyby przeznaczenie mężczyzny kończyło się wraz z przekazaniem materiału genetycznego. Ale ich oczekiwania nie będą spełnione, bo rozluźnić się wraz z narodzeniem dziecka na pewno się nie uda. Zwykle w takich rodzinach przychodzą na świat „problematyczne” dzieci: taki, które wiedzą, jak dokuczyć ojcu – zachowaniem, stanem zdrowia.
Jedyne, na co człowiek ma wpływ, to odpowiedzialność za samego siebie i za skutki tych wyborów, których dokonuje.
Autor: Arina Nikitina, tłum. Anna E. Wrzesińska
Najbliższe kursy: KURS ASTROLOGII RODOWEJ – ZAPISZ SIĘ NA OTWARTĄ LEKCJĘ
