
Często temat systemu rodowego obnaża głębokie nieuświadamiane dotąd fundamenty, których lekkie nawet dotknięcie powoduje, że lecą łzy. Więcej, prócz bólu, temat rodu często uruchamia emocje związane z bezradnością i bezsilnością.
W jaki sposób?
Kiedy człowiek zaczyna zagłębiać się w system rodowy, dowiaduje się np. że mama dokonywała aborcji, dziadek był alkoholikiem albo jego rodzice się rozwiedli.
Człowiek dostrzega siebie w historii rodu, a ta historia może okazać się nie za świetlista. Są pewne rzeczy, z którymi się stykasz i nie wiesz, co z tym zrobić.
W rezultacie człowiek czuje się bezsilny, bo na przeszłość przecież nie mamy wpływu. Dlatego niektórzy boją się w ogóle iść w temat rodu, bo ich główne pytanie brzmi: a co mam teraz z tym zrobić? Jak to na mnie wpłynie? Co będzie z moimi dziećmi, które mają taką historię rodową?
Dziadek pił, zostawił rodzinę, zdradzał, albo nie daj Bóg kogoś zabił, a babcia zmarła z rozpaczy. Co ja mam teraz z tym zrobić??
I na tle tej bezsilności szczególnie u kobiet, które chcą pomóc swojej rodzinie, często budzi się syndrom męczennicy.
I kobieta mówi: jak mogę teraz to odkupić, jak mogę dać siebie w ofierze, aby tę energię wyrównać.
Pierwsze, co chcę powiedzieć: kochani, proszę, nie potrzebne są żadne ofiary. Nie należy siebie składać na ołtarzu, aby coś wyrównywać czy odkupywać. To, co zdarzyło się w rodzie, już się stało, tego nie zmienimy.
Trzeba zrozumieć, że jest to część mojego życia, mojego rodowego spadku. I przyznać to ze spokojnym sercem: tak, tak, było.
Przeszłość nie jest strefą naszych wpływów. To strefa bezradności. Trzeba to przyjąć. A wpływ mamy tylko na teraźniejszość, na to, co jest dziś, tu i teraz.
Dlatego najważniejsze, co możecie zrobić dla swojego rodu to przestać cierpieć z powodu tego, co się wydarzyło. Trzeba wkładać wysiłek w to, co mamy teraz. Jeśli dziadek pił, my nie pijmy. Jeśli ktoś kogoś zdradzał, my bądźmy wierni. Działajmy w miarę swoich możliwości.
Jest historia rodu i ta historia pozostanie taka, ale my mamy pełne prawo zacząć żyć swoim życiem, nie dźwigając tych ciężarów na sobie.
Nie trzeba tej całej ogromnej karmy ze sobą nosić i myśleć, że oto oddajemy siebie w ofierze.
Działajmy z pozytywnego punktu widzenia. Najwspanialszą ofiarę, jaką możemy przynieść rodowi – to godne piękne życie. Teraz. Życie zgodne z duchową etyką, dobrocią, miłością. Życie pełne współodczuwania i życzliwości.
I jeśli do rodu przychodzi człowiek, który mówi: będę żyć według zasad duchowych”, to jego życie właśnie jest najlepszą nagrodą i „ofiarą” dla wielu pokoleń wstecz.
Kiedy taki człowiek pojawia się w systemie rodowym, tym samym oczyszcza rodową karmę.
Dlatego Wedy mówią, że jeśli w rodzie pojawia się czysty człowiek, wyzerowuje karmę na 7 pokoleń wstecz i do przodu. Pomaga wszystkim członkom systemu rodowego.