Czym jest w ogóle to słynne połączenie? Czy to coniedzielne wspólne obiadki? Rodzinne zjazdy? Klepanie się po plecach? Wspieranie? Pomaganie sobie w trudnościach? A może wybaczenie przodkom ich przewinień? Odpracowanie, odmodlenie, odpłakanie?
Czym jest połączenie z rodem tak naprawdę?
Ciekawa jestem Waszej opinii, ja podzielę się swoim czuciem.
Są trzy poziomy relacji: formalne, nieformalne i intymne. Tak naprawdę każdy z nas marzy w życiu jedynie o tym, by umieć nawiązać te ostatnie. I nie są to tylko relacje intymne w znaczeniu bliskości fizycznej. To relacje, które polegają na zbliżeniu dusz: możliwości powiedzenia wszystkiego i umiejętności wysłuchania wszystkiego, także tego, co trudne. Totalnym otwarciu się na drugiego człowieka i przed drugim człowiekiem.
Tego szukamy tak naprawdę, próbując uzdrawiać relacje z rodem. Bo relacje z krewnymi były tymi, które nas programowały na każde inne. Wobec tego naturalnie dążymy do ich uleczenia, aby móc w ogóle współistnieć w bliskości ze światem i ludźmi.
Połączenie z rodem w moim odczuciu to nawiązanie szczerych i głębokich relacji z najbliższymi. To rozmowa, listy, szeptanki, w których pokazujemy siebie samych oraz uczymy się widzieć tę drugą stronę. Z jej wyzwaniami i zasobami.
To się tyczy żyjących krewnych, ale tez tych, którzy odeszli.
Czyż nie jest zbliżeniem dusz praktyka karmienia przodków, w której możemy powiedzieć szczerze komuś z rodu, kto cierpiał przez krewnych: przepraszam i proszę o wybaczenie?
Czyż nie prowadzi do bliskości praktyka listów terapeutycznych, gdzie piszemy o tym, co zawsze nas bolało w relacji z kimś, a czego nigdy nie wypowiedzieliśmy?
Czyż nie jest uzdrowieniem relacji praktyka przyjęcia do rodu nienarodzonych dzieci, gdy mówimy: widzę was, uznaję was?
Praktyki rodowe to piękne, intuicyjne działania, które wydeptują neuronowe ścieżki ku zdrowym, pełnym miłości relacjom z ludźmi w ogóle. I przede wszystkim ze sobą samą.
Tylko uwaga: ktoś może codziennie rozmawiać z rodzicami przez telefon, organizować rodzinne imprezy, wysyłać setki kartek na święta, ale jego serce pozostaje zamknięte.
Ba, praktyki rodowe także mogą być formalnością.
Odbębnię Białe Poniedziałki (w sumie po to, żeby zarobić w końcu kasę), nakarmię tych przodków (niech się odczepią i dadzą żyć), pomacham te pokłony przez 40 dni, co zalecają i mieć z głowy stanięcie na swoim miejscu w rodzie.
To formalne relacje z rodem. Wydmuszka.
A jak jest u Ciebie?
Interesują Cię takie tematy? Możesz dołączyć do mojej społeczności, by mieć dostęp do dodatkowych treści i promocyjnych ofert na moje kursy.