w Kobiecość i męskość, Zdrowie, styl życia, seks

Zacznę od tego, że jest to artykuł napisany po to, aby mężczyźni mogli lepiej zrozumieć samych siebie. Siebie prawdziwych, a nie siebie „ulepionych” według narzuconych obrazów z zewnątrz.

O jakich obrazach mówimy?

Zwykle uważa się, że prawdziwy mężczyzna jest rodzajem ogiera lub macho. Możemy się z tym nie zgadzać, ale od czasu Freuda motyw seksualny jest obecny we wszystkim. Taka jest siła świadomości społecznej.

Reklama, wulgarny humor, ogólnie telewizja – wszystko to kształtuje zachowanie ludzi, zarówno na poziomie świadomym, jak i nieświadomym.

Widzimy już nowe pokolenie, którego życie jest ciągłą obsługą interesów genitaliów i / lub zaspokojeniem innego rodzaju żądzy.

Kiedyś pewien mężczyzna zapytał mnie: „Po co w ogóle żyć, jeśli nie możesz pić, palić, jeść mięsa i uprawiać seksu, kiedy i z kim chcesz?”. Pytając o to, mężczyzna był absolutnie pewien, że jestem co najmniej idiotą.

Przekonywanie go albo wyjaśnianie nie miało sensu. Zapytałem go tylko: “Czyli żyjesz, żeby pić i uprawiać seks?” To pytanie go zaskoczyło. Automatycznie się sprzeciwił, ale nie miał już takiej pewności, jak wcześniej.

Główny argument tego typu ludzi brzmi: „Żyję dla swojej przyjemności i nikomu nic nie jestem winien”. To jest nowa idea całej „cywilizowanej” ludzkości.

Ale człowiek nie może być szczęśliwy, jeśli żyje tylko dla własnej przyjemności. Ten chory pomysł zniszczył więcej niż jedno imperium. Czym różni się człowiek od zwierzęcia? W rzeczywistości – niczym, z wyjątkiem wyrafinowania swoich przyjemności, wynikających z myśli, że jest najważniejszym w ewolucji.

Prawdziwy mężczyzna nie może żyć tylko dla własnej przyjemności, a tym bardziej dla seksu.

Ciągła zmiana partnerek nie mówi o męskości, mówi raczej o nieodpowiedzialności. To właściwie życie zwierzęcia. Nie ma żadnych ograniczeń, tylko przyjemność. Taki człowiek nie jest w stanie zaakceptować odpowiedzialności za jedną, najważniejszą kobietę. Zamiast tego propagowana jest teoria, że na pierwszym miejscu w życiu mężczyzny jest seks.

Zasadniczo widzimy tu oddanie się własnej słabości, ozdobione mądrymi słowami.

Pragnienie mieć jak najwięcej, zarówno w życiu materialnym, jak i seksualnym, jest drogą donikąd. To ograniczenia, samokontrola, honor i obowiązek moralny są tym, co czyni mężczyznę.

Jednak od dzieciństwa jesteśmy kształtowani na Zombie, którzy kierują się jedynie żądzą posiadania.

Wystarczy porównać dawne dziecięce zabawki i kreskówki z tymi „nowoczesnymi”.  Mogłoby się wydawać, że jest postęp, „ewolucja” dziecięcych rzeczy, ale nawet psychologowie mówią o tym, że nowoczesne zabawki dosłownie okaleczają psychikę, wzbudzając pragnienie „mieć, a nie być”.

Popatrz na seksownych bohaterów kreskówek i klejące się do nich atrakcyjne barbie.

To wszystko obrazy, które programują współczesną rzeczywistość. Tak naprawdę to te „prymitywne”, proste i piękne zabawki kształtowały prawidłowe zachowanie dziecka na całe życie.

Weźmy teraz „modę dla nastolatków”. Wszystkie młodzieżowe czasopisma lub programy telewizyjne przygotowują dziecko do dorosłości i oczywiście zdecydowana większość współczesnych przekazów dla tej grupy ma podtekst seksualny.

W jakim wieku mężczyzna może rozpocząć życie seksualne?

Już od małego jesteśmy przyzwyczajani do marnowania energii seksualnej i uważamy to za normę. Oficjalna medycyna zaleca masturbację dla nastolatków, a także wczesny początek życia seksualnego.

Kto wyrośnie z tych dzieci? W większości to będą nieporadni i histeryczni chłopcy, a nie mężczyźni. To jest smutna rzeczywistość potwierdzona statystykami.

Energia, która miała być przeznaczona na rozwój osobowości, kształtowanie umiejętności, wolę i charakter, pozostaje w niższych centrach energetycznych.

Tylko powściągliwi i ascetyczni chłopcy mają szansę wyrosnąć na silnych, mocnych mężczyzn.

Ale przecież trzeba „spróbować” kilku kobiet, aby znaleźć swoją? Zdobyć doświadczenie, wyszaleć się. Niestety, tragiczne konsekwencje tego typu przekonań są widoczne dla przynajmniej niektórych osób rozwiniętych duchowo.

Częściej dla tych, którzy są już małżeństwem, rzadziej dla tych, które sparzyły się na swoim doświadczeniu, i zostały z niczym. 

Nie widziałem kochających się małżonków, którzy nie żałowaliby (choćby w głębi duszy), że nie są dla siebie jedyni i wcale ich nie cieszą „poszukiwania” i „doświadczenia”.

Problem polega na tym, że to pseudo-doświadczenie jest stawiane na pierwszym miejscu.

A wystarczy proste uświadomienie sobie, czym jest połączenie się dwojga kochających się ludzi, a czym 5-15 minutowe pocenie się w pogoni za kilkusekundowym orgazmem.

Całkiem słusznie to nazywa się seksem.

Słowo „seks” jest całkowicie bezbarwne i opisuje tylko proces mechaniczny. Ten seks wyparł starożytną sztukę miłości i świętego aktu poczęcia.

Dobrze obrazuje to spotkanie dwóch różnych kultur: Anglii i Indii w czasach angielskiej kolonizacji tego kraju. Widać było ich całkiem różny stosunek do relacji intymnych: indyjskie prostytutki wyśmiewały krótkie mechaniczne stosunki Anglików i nazywały ich wróbelkami.

Ta „wróbla” kultura rozpowszechniła się w świecie i stała się normą.

Tymczasem nasi przodkowie znali sztukę miłości i poczęcia, a do tego nie musieli uprawiać seksu przed ślubem, aby coś sobie udowodnić czy się wyszaleć. Przestrzegając zasady czystości i ascezy, a także kierując się wiedzą, od pierwszej nocy poślubnej do głębokiej starości, mężczyzna mógł uprawiać miłość.

Oznacza to co najmniej uzyskanie orgazmu bez wytrysku (bo są to różne rzeczy), czas trwania stosunku od 2 godzin oraz lekkość i siłę nawet po 3,4,5,6 godzinach ciągłego połączenia.

Ale przede wszystkim oznacza to rozumienie, iż  energią seksualną jest umiejętność odczuwania jedności z małżonkiem, wszechświatem, z boskością.

Wszystko to nie jest patosem, ani bajkami. Jest to coś, co jest realne i powinno być obecne w życiu każdego człowieka.

Każdy prawdziwy mężczyzna musi zrozumieć, gdzie w jego życiu kończy się seks i zaczyna się sztuka miłości.

Oczywiście tej sztuki należy się stale uczyć i doskonalić ją. Jednak najważniejsze tutaj nie są techniki, ale zrozumienie, że istnieją bardziej wzniosłe relacje.

Dlaczego o tym piszę? Bo nie da rady o tym milczeć, kiedy rozpadają się rodziny, a tłumy „wykwalifikowanych” psychologów zgodnie z zasadami Freuda grzebią brudnymi łapami w tym, co najświętsze, wyłuskując z tego ten osławiony „seks”.  

I widzą w nim połowę wszystkich problemów rodziny.

Stąd wywodzi się teoria, że „zwykły seks” się przejada, i trzeba go modyfikować, „ożywiać” czy stymulować.

A przecież seks jest najniższym (pierwszym z siedmiu) poziomem budowania relacji. Czy rozsądnie jest coś na nim budować? Nie!

Aby poprawić intymne relacje, jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest podniesienie relacji na bardziej wyższy poziom (przynajmniej do splotu słonecznego), wtedy związek będzie miał głębię.

Głębię w zrozumieniu, we wzajemnym odczuwaniu.

W końcu jedną rzeczą jest uprawianie seksu z osobą, dla której głównym zainteresowaniem jest seks i przyjemność, a drugą, gdy łączy was piękny dom, dzieci i wspólne zainteresowania.

Czy seksem można nazwać bliskość dwóch kochających się osób, które starają się pomagać innym, być życzliwi i uczciwi, gdzie mąż robi coś ważnego i potrzebnego ludziom, a żona jest dla niego wsparciem?

PS.  Artykuł nie wzywa do rezygnacji z życia seksualnego w małżeństwie, lecz podkreśla, iż najważniejsze jest zrozumienie, że w intymnych związkach istnieje głębia, do której należy dążyć. A co najważniejsze, nie stawiać życia seksualnego na pierwszym miejscu, bez względu na to, na jakim poziomie się jest obecnie. Najważniejszą wartością mężczyzny jest umiejętność kontrolowania swoich pragnień w celu rozwoju prawdziwych męskich cech.

Źródło: vk Slavyanskiy mir, tłum. Olga Schehda, korekta Anna Ewa Wrzesińska

JEŚLI CHCESZ OTRZYMYWAĆ POWIADOMIENIA O NOWYCH ARTYKUŁACH I FILMACH – KLIKNIJ TUTAJ

Jeśli chcesz skopiować fragment tekstu lub udostępnić go w całości, dodaj proszę pod nim imię i nazwisko autora, tłumacza oraz podlinkowany adres: www.annaewawrzesinska.pl

Najnowsze artykuły
Anna Ewa Wrzesińska