Wielu z nas pracuje bardzo intensywnie, rozwija swoje umiejętności, realizuje talenty, ale mimo tego czuje, że pewnego pułapu finansowego nie może przekroczyć. Ile by nie robić, jak by nie kombinować, jest jakiś „sufit”, przez który ciężko się przebić. A to ponad nim jest to, czego tak bardzo nam potrzeba – poczucie wolności i spokoju oraz możliwość wyboru tego, czego naprawdę pragniemy i czego pragną nasi bliscy.
Mało kto w naszych czasach zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo często przyczyną zastoju finansowego są problemy, których źródło tkwi w systemie rodowym.
Jesteśmy bowiem częścią rodu, czy to nam się podoba, czy nie i wpływa on na nas niezależnie od naszego chcenia.
Jakie są rodowe przyczyny tego, że nie sięgamy po więcej i nie możemy cieszyć się wolnością finansową?
1. Stoimy nie na swoim miejscu w systemie rodowym.
W systemie rodowym są twarde reguły gry: każdy członek rodu ma swoje określone miejsce, prawa i obowiązki. Dzieje się to na poziomie biologicznym, niezależnym od naszej woli. Jeśli rozumiemy te zależności i znamy swoją rolę w określonym typie relacji – umożliwiamy swobodny przepływ energii życiowej.
Odczuwamy przy tym niesamowitą ulgę, jakby zdjęto z nas ogromny bagaż, który do tej pory nieświadomie dźwigaliśmy.
Ale jeśli jesteśmy w roli matki zamiast córki względem swoich rodziców, bierzemy na siebie nie swoje zadania (a zadania na przykład wykluczonego członka rodu), czy nie stajemy do obowiązków starszego względem młodszych – system rodowy będzie włączał pewnego rodzaju alarm, blokując dopływ energii, do momentu, kiedy znów nie zapanuje porządek.
Skutki? Blokada na duże pieniądze, blokada zdrowotna, blokada w możliwości tworzenia rodziny. Rodzajów blokad jest bardzo dużo.
Pierwszy krok do uruchomienia przepływu finansowego – to właśnie stanięcie na swoim miejscu w strukturze rodowej.
2. Nieświadomie realizujemy programy rodowe naszych przodków.
Wedyjska i słowiańska wiedza o rodzie mówi, iż programy związane z materialnym aspektem życia przekazywane są głównie przez przodków 4 pokolenia wstecz. To, w jaki sposób nasi pradziadkowie i prababcie traktowali kwestię pieniędzy, czy mieli je, czy nie, i jak się do nich odnosili – w dużej mierze warunkuje to, jak teraz wygląda to w naszym życiu.
Przykład: kobieta, która całe dorosłe życie tkwi w długach, zaciąga coraz to nowe, traci praktycznie cały dorobek życia. Ciągłe próby wydostania się z finansowego dołka kończą się fiaskiem. Okazuje się, że jeden z jej pradziadków wszystkie większe pieniądze wynosił z domu do kochanki. System zapamiętuje to doświadczenie: nie warto, by tutaj pojawiały się pieniądze, bo i tak je stąd wyniosą, przetracą, roztrwonią. Program powtarza się w kolejnych pokoleniach, szczególnie zaś u wspomnianej kobiety, bo jest to dla niej 4 pokolenie wstecz.
Dopóki nie zobaczy i nie przyjmie swojego zadania związanego z zarządzaniem energią (finansami), nie przestanie „wynosić” energii z domu i zasilać „obcych” (a robi to od lat, inwestując czas i energię w podejrzane interesy, obiecujące szybkie zyski, a nie szanuje swojego własnego domu, gospodarstwa, ale też swojego ciała, emocji i potrzeb), nie uszanuje energii pieniędzy – z długów nie wyjdzie.
Dlatego niezwykle ważne jest, by poznać i zrozumieć zadania, które płyną do nas poprzez historie przodków.
Uprzedzam pytania, bo ogrom z nas nie zna w ogóle swoich przodków (w czasach wedyjskich znano ich do kilkudziesięciu pokoleń wstecz). Czy jeśli nie mamy wiedzy na temat przeszłych pokoleń, możemy poznać swoje zadania i zasoby związane z finansami?
Tak, można dotrzeć do nich dzięki pracy z podświadomością, ale też po prostu przyglądając się swojemu życiu i swoim przekonaniom na temat pieniędzy. Zawsze da się coś zrobić, potrzeba chęci, otwartości i wytrwałości.
3. Nie rozumiemy żeńskiej natury pieniądza.
Ogromna większość naszych przodkiń żyła tylko z jednym celem: przetrwać. Te kobiety nie mogły pozwolić sobie na swobodę przyjmowania i dawania energii, nie umiały odpoczywać, relaksować się i napełniać. Nauczyły się i nauczyły nas, że nie ma miejsca na swobodny przepływ.
Trzeba być skupionym na zadaniu, przy tym lepiej nie ufać nikomu – a szczególnie mężczyznom. Czasy wojenne odcisnęły straszne piętno na możliwości odczuwania przez kobiety spokoju i obfitości.
A dawne przekazy mówią wyraźnie: pieniądze i obfitość jest energią żeńską i przychodzi wtedy, gdy tej energii dajemy się przejawić.
Łatwo więc zrozumieć, czemu tak trudno jest nam otworzyć się na prawdziwą obfitość. Ciągle żyjemy w poczuciu konieczności zasłużenia, zapracowania, udowodnienia. Nasze przodkinie nie dostawały niczego tak po prostu, jeśli już coś dostały – to okupując to zdrowiem. Co z ich kobiecym odczuwaniem świata? Z zaufaniem? Z lekkością? Z wiarą?
Gdy kobiety się nie szanuje, gdy się jej używa, wykorzystuje dla swoich celów – ona się zamyka i kurczy. Nie może być inaczej. I tak samo jest z energią pieniądza – gdy nie wiemy, w jaki sposób okazywać jej szacunek, co ją otwiera, co lubi i czego potrzebuje – będzie ona, jak zaniedbana kobieta – więdnąć i niszczeć. Albo w ogóle do nas nie przyjdzie – komu potrzebne takie traktowanie.
4. Nie mamy wiedzy o duchowym aspekcie pieniędzy.
Kto nam w szkole nauczył nas, czemu tak naprawdę służą pieniądze i w jaki sposób je należy traktować tak, by nas lubiły i chciały z nami przebywać? Kto opowiedział nam, czego pieniądze uczą ludzi, na co testują i co sprawdzają?
Co uruchamia energię obfitości, a co ją zamyka? W jaki sposób należy prawidłowo pieniądze dawać i brać, czym jest prawdziwa charytatywność i na co się przekłada?
Przyznajmy szczerze, nie uczy się tego w szkołach, ani na uczelniach ekonomicznych. Pieniądze kojarzą nam się z tabelkami, zimnymi statystykami, a nawet przemocą. I tak jak wygląda teraz świat, w którym zasoby są bezczelnie wykorzystywane, bez szacunku dla Matki Ziemi, tak i nie szanuje się tak naprawdę pieniędzy, a traktuje tak coś bezosobowego, co ma nam DAĆ.
Nazywamy je „forsa, szmal, kasa” i mamy mnóstwo przekonań na ich temat, które w jakiś sposób pomagają nam żyć z tym, ze ich ciągle brakuje. Ale brakuje nam tak naprawdę nie pieniędzy, lecz tego, co one niosą, gdy są prawidłowo traktowane. A to już jest poziom subtelny i zrozumienie tego jest nauką duchową.
5. Nie chcemy brać odpowiedzialności.
Mamy relacje z pieniędzmi taką, jaka przekazali nam przodkowie i przeszłości nie zmienimy. Do nas jednak należy wybór, co z tą relacją zrobimy dalej: czy machniemy na to ręką i będziemy ślepo powtarzali ich schematy postępowania z pieniędzmi, czy weźmiemy sprawy w swoje ręce.
Jest taka ciekawa metafora tego, w jaki sposób przekazywane są programy w rodzie: wyobraźmy sobie stojących w rzędzie ludzi – to przedstawiciele kolejnych pokoleń, którzy z rąk do rąk przekazują sobie gorący kartofel. Nikt nie chce go trzymać, bo to nieprzyjemne, więc przerzuca go po prostu dalej, w kolejne pokolenia.
Gdy dostaniesz gorący kartofel – co zrobisz? Przekażesz go dalej, czy jednak spróbujesz go ostudzić i zrobisz z niego pyszne danie, którym poczęstujesz swoich przodków i potomków?
W przypadku energii obfitości sprawa jest prosta: dostajemy do rąk zaniedbane relacje z nią: brak szacunku, nieumiejętność przyjmowania i dawania, presję i stawianie swojego ego nad wszystko inne, i wiele innych.
Możemy odrzucić dalej ten kartofel, czyli poszukać winnych, a tu jest dużo chętnych: przodkowie, rząd, pandemia, mąż/zona, dzieci, kredyt. Możemy też wpaść w poczucie winy: no tak, przodkowie i ich losy pokazują mi, jaki/a jestem beznadziejny/a. I dalej tkwić w schemacie.
Ale możemy uczyć się budować te relacje na nowo. Przyjdzie się nieco potrudzić, ale to możliwe.
Anna Ewa Wrzesińska